2.



- Kornelia…. – do mojego pokoju zawitał Bartman, zminimalizowałam dokument gdyż akurat o nim pisałam i odwróciłam się,
- Słucham Cię? – spojrzałam na niego.. Stał smutny i wpatrywał się we mnie… - Co żeś zrobił?
- Nic złego. Po prostu obiecałem… - nie dokończył, za Nim stanął Michał z Fidą, (która ich zignorowała i rozłożyła się na swoim posłaniu) miał ten sam wzrok. Przestraszyłam się szczerze ich, smutni, jakby wystraszeni….
- Obiecaliśmy – poprawił Go przyjaciel, poczym wszedł i usiedli na kanapie (Zibi stał cały czas przy drzwiach) wpatrując się we mnie…
- Komu i co? – spytałam niby groźnie, bo miałam swoje już podejrzenia. Podjechałam krzesłem w ich stronę…
- Żeprzyjdziesznatrening – powiedzieli równocześnie i szybko. Ale i tak ich zrozumiałam. Zdziwiłam się trochę, bo ostatni raz byłam tam dwa miesiące temu. Uśmiechnęłam się i z krzesła przeniosłam się na swoje łóżko siadając po środku nich i łapiąc ich za głowy uderzyłam o siebie mówiąc :
- Dwa głupki czubki! – oburzyli się oczywiście i chcieli wyjść, lecz miałam na nich sposób – To co? Mam nie iść na siłownie i trening? – reakcja była sekundowa, wrócili na miejsca i się przytulili do mnie. Słodki widok jak dwóch wielkoludów tuli do siebie jak małą dziewczynkę mniejszą od siebie o połowę kobietkę :P
- Czemu sądziliście że się nie zgodzę? – spytałam przytulona do Zibiego, gdyż to Michał poszedł po sok
- Bo… Yyyy.. – zaczął się jąkać, z pomocą przyszedł zaginiony w akcji, (który wrócił z Chin…)
- Oj dobra. Powiedzmy jej. – spojrzał na Nas stojąc w progu – Dzisiaj przyjechał do Nas na trening… - zaczął
- Guma – po usłyszeniu, od razu wpadłam w szał.. Skakałam szczęśliwa.. W końcu zobaczę Pawła! Dzika, Zibiego i Gumę i jego żonę poznałam tego samego dnia, w sumie to właśnie dzięki Pawłowi między tymi wariatami a mną utworzyła się taka więź. Po kilku minutach stanęłam naprzeciwko Nich i spytałam, no oczywiście że grzecznie…
- Gdzie On kurna jest?! – w odpowiedzi usłyszałam głośny śmiech tych mutantów. – Gdzie jest Nerwus? – spytałam ignorując ich reakcje, w tym momencie rozdzwonił się mój telefon, dopadłam go wywracając się o próg i z podłogi odebrałam :
- Uważnie słucham Cię?
- A ty jak zwykle telefon ode mnie odbierasz z podłogi !
- Oj Pawełku, wiesz że jak zatajają przede mną, że Ty sobie chodzisz bezkarnie po Rzeszowie, to dostaje głupawki! – no tak… Kolejny mnie wyśmiał. Spoko! – Nie śmiej się ze mnie!
- To może zamiast leżeć plackiem na podłodze,  otworzysz Nam drzwi? – odezwała się Oliwia, żona Gumy. I to było głupie, bo wyrwałam biegiem spotykając się z Fidą pod drzwiami, więc kolejny raz powitałam ich pod drzwiami. Ale nie grzebałam się, od razu wpadłam w ramiona Oliwi.
- No cześć Panno! – przytulił mnie Paweł, widząc mój uśmiechnięty ryjek sam się śmiał. Przy siatkarzach nie da się być smutnym, lecz największe wariacje zaczną się za godzinę…
- No wchodźcie, wchodźcie.. Zapraszamy… - powiedział Zibi, Dzik już rządził w kuchni, bo wiedział że teraz to mnie nic a nic do kuchni nie wygoni.
- Opowiadajcie co u Was – zaczęłam, bo nie mogłam usiedzieć w ciszy. Ja wiem, że Guma znany jest spokojnym człowiekiem, choć znam też go z tej drugiej strony. Głośnej.
- Ta, a Ty jak zwykle masz robaki w tyłku i ADHD razem wzięte. Może zamiast siedzieć, to pójdziemy z Fidą na spacer? – powiedział, głaszcząc psa po łbie, ponieważ trącał nosem jego dłoń.
- No i może mam, ale na razie chcę posiedzieć w domu i dowiedzieć się co u Was słychać… ! – oburzyłam się..
- Nie obrażaj się młoda! – zgarnął mnie do siebie – Niedługo gramy z Resovią mecz, więc przyjechaliśmy się dowiedzieć co u Was słychać…
- Kiedy? – wtrąciłam
- Za tydzień. Ale z tego co widzę, to wszystko dobrze, Ty nie płaczesz po kątach, Dziku ze Zbychem trenują solidnie, myśląc że mnie pokonają..
- Tak Tato! – równocześnie odpowiedzieli,
- Synowie się odezwali… - mruknął śmiejąc się.
- Ja po kątach to sprzątam po tych mamutach, czasem się tu czuje jak gosposia, a nie ich przyjaciółka…
- Kornelia… - zaczął Zibi
- Sprzątniesz mi pokój? – dokończyłam z wrednym uśmiechem..
- Dobra dzieci, spokój! – odezwał się Zagumny – Bartman i Staszczyk idziecie do sklepu, a ja z Kubiakiem zadzwonię po Igłę i resztę. – w ciągu 5 minut wszystko zostało zorganizowane i wyszłam z Fidą z mieszkania po chwili dołączył do mnie ZetBeDziewięć, zrobiliśmy zakupy, choć nie obyło się bez kłótni bo ja chciałam chipsy bekonowe, a ten paprykowe..
- No ale dlaczego nie możemy kupić paprykowych?
- Bo ja chcę bekonowe.. Gnomie jeden, zostaw mnie! – zaczęłam piszczeć, kiedy ten przełożył mnie przez ramie, wpakował 3 paczki paprykowych i dwie bekonowych (chwała  Jemu!)
- Chodźże marudo.. Masz te swoje bekonowe, jeszcze piwo dla Ciebie i coś do jedzenia na kolacje…
- Zbysiu… - zaczęłam, wiedziałam co go przekona aby mnie postawił do pionu,
- No? – mruknął,
- A jakbym zrobiła ciasto? – od razu mnie postawił i wskazał głową odpowiedni regał, wzięłam biszkopty, mak, i inne potrzebne składniki.
Po 30 minutach w mieszkaniu było głośno, gdy weszliśmy do domu, nie było mowy o cichym wejściu, gdyż ‘’mądry’’ Zbyszek ściągnął na siebie wieszak a Fida jak koń pobiegła do pokoju, skąd dobiegały głosy więc całe tornado zbiegło się do kuchni, gdzie przeszłam z zakupami.
-Korni…!! – tak jak mówiłam, na początek Igła i z pozoru Cichy Pit no i nieodłączny! Kosa…
- No cześć dzieci. Igła? Żyjesz? – przerwałam im i spytałam przypominając sobie opowieść podczas obiadu..
- Już naskarżyli? – spojrzałam na niego błagalnie.. Jakby nie znał atmosfery tego domu. – Nie było pytania.
- Córciu, może byś włączyła swoje mróweczki? – do kuchni, wszedł Zagumny z rozbrajającym uśmiechem, co oznaczało głodujących siatkarzy…
- Tak, Tatusiu, góra 20 minut. – mina trójki z Sovi? Bezcenna! Cała czwórka wyszła i mogłam działać. 

Tak więc po upływie danego czasu wzięłam danie i ruszyłam w stronę salonu, ponieważ 10 osób, nie da się pomieścić w 4 osobowej kuchnio-jadalni.
- Jeść! Jeść! Jeść! Jeść! – taki odgłos słyszałam od 5 minut i to on przywitał mnie gdy weszłam z półmiskiem.
- Sreść, sreść, sreść.. – przedrzeźniałam ich nakładając po 3 koperty na talerz, przy posiłku toczyła się luźna, lecz dość głośna rozmowa. Jedni rozmawiali o nadchodzącym meczu, drugi śmiali się z treningu.. A ja siedziałam i patrzyłam na Nich, szczęśliwa..
- Korny, a kiedy przyjdziesz na trening? – spytał Jochen, siedząc koło Gumy i Dzika..
- Ale ja nie chcę dostać w nos! – spojrzałam na niego z przestrachem, uśmiechnął się i wymierzył palcem w Zbycha
- Ty peplo! – w pomieszczeniu rozległ się śmiech – Albo rozpłaszczyć się na drzwiach, jak Mój ulubiony Libero!
- Ej, ej, ej! To przez Gumiastego! Mógł nie wchodzić w tym momencie kiedy biegłem po piłkę! Ale chwile… - spojrzał na mnie dziwnie, zaczęłam się bać.. Wstał i podszedł do miejsca, w którym siedziałam, zerknęłam
- Coś ty powiedziała? – złapał się za głowę… Towarzystwo przy stole, miało z Nas niezły ubaw, Zibi z Dzikiem wyglądali jakby mieli się udusić. Guma próbował przybrać swoją minę, jego żona robiła zdjęcia, Jochen z Kosą, Grzybami i Paulem grali na PS3, lecz wszyscy byli zainteresowani zdarzeniami przy stole, gdzie znajdowałam się tylko Ja, Igła i Iwona, która próbowała posprzątać talerze po kolacji. Próbowała – Krzysiek jej skutecznie przeszkadzał, często ją szturchając, włączył swoje popularnie zwane ADHD.
- Że nie chcę dostać w nos… - wyszeptałam, uśmiechnął się mówiąc,
- To później…
- Że nie chcę rozpłaszczyć się na drzwiach? – machał ręką, abym kontynuowała, - Jak mój ulubiony Libero? – wyszeptałam mu do ucha, po czym uciekłam do Zibiego i wpakowałam mu się na kolana. Ignaczak stał jeszcze przez kilka minut jakby ktoś go wyłączył z życia. Iwona zdziwiona, stała i patrzyła się na mnie z niedowierzaniem! Wyłączyłam jednym zdaniem ADHD Krzysztofa!
- No co? – zapytałam głupio, rozglądając się po wszystkich…


Komentarze

  1. Mieć Gumę za Przyjaciela, to jest coś! Osobiście mówiłabym do niego "Wujaszku", ale groziłoby to kopniakiem w cztery litery! :D
    Ciekawy rozdział. Wszyscy bohaterowie są tacy zabawni. Do tego pełno tu miłości i przyjaźni!! :)
    Dawaj kolejny rozdział, bo zwariuję!! :D
    nnatsuu

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz